Ciekawy przypadek Alexisa St. Martina i dziura w żołądku

6 czerwca 1822 roku mógł być ostatnim dniem życia Alexisa St. Martina. Przynajmniej tak myślał, kiedy został zastrzelony z bliskiej odległości - prawdopodobnie przypadkowo - od współpracownika, który był zaledwie metr od niego.

Niewątpliwie 20-latkowi nie przyszło na myśl, że dożyje 78 lat i stanie się prawdziwym przedmiotem badań dla obsesyjnego fizjologa, dr Williama Beaumonta, jedynego, który uczęszcza na wyspę Mackinac, gdzie było co się stało.

Scena jest godna nieufności. Kto przetrwa tak blisko strzału? Chodzi o to, że wbrew oczekiwaniom św. Marcin stopniowo się poprawiał i nie umarł, lecz stał się szczurem laboratoryjnym.

W tym czasie niewiele było wiadomo o funkcjonowaniu układu trawiennego, a lekarz znalazł w otworze po kuli w żołądku łowcy futer możliwość dosłownie obserwowania narządów w pracy.

Po strzale w klatkę piersiową pacjenta pojawiła się dziura wielkości pięści dla dorosłych. Siła uderzenia wysłała fragmenty odzieży do wnęki, która połączyła fragmenty żeber, pękając w tym procesie. Płuca, przepona i żołądek mężczyzny zostały zranione, a jednak przeżył.

Od momentu, gdy zaczął odzyskiwać siły po pierwszej operacji i minął szok, St. Martin mógł jeść; problem polegał na tym, że szczelina była nadal otwarta i wszystko, co zostało połknięte, zwykle przez nią wychodziło, zgodnie z raportami pozostawionymi przez dr Beaumont.

Wtedy postanowili nakarmić biednego pacjenta w najbardziej nietypowy sposób - poprzez lewatywę odżywczą, wprowadzając przez odbytnicę mieszankę przetworzonych asortymentów.

I zadziałało! Przez jakiś czas tak przeżył, dopóki jego ciało nie wytworzyło ochronnej warstwy żołądka i mógł znów zacząć jeść przez usta. Tylko z jakiegoś dziwnego powodu dziura się nie zamknęła, ale się zagoiła - tworząc prawdziwą obsesję dla doktora Beaumonta.

Wypuścił pacjenta ze szpitala i wynajął go jako przedmiot badań, wykonując każdy możliwy eksperyment ze św. Marcinem. Wśród przerażających praktyk, które wynalazł lekarz, było karmienie dołka jedzeniem i obserwowanie jego przetwarzania, wkładanie tam palców w celu zebrania płynów żołądkowych i, co zaskakujące, umieszczanie języka (więcej niż raz!) W ranie, aby spróbować płynu, które opisał w swoich pismach jako „nie kwaśne”.

Sytuacja trwała kilka lat, aż biedak nie mógł już tego znieść i uciekł do Kanady, gdzie poślubił i miał sześcioro dzieci. Ale żadna z tych rzeczy nie zakończyła obsesji Beaumonta na temat próbowania go w kółko, oferowania mu i firmy, w której pracował, a także zwiększania ilości pieniędzy, aby mógł porzucić swoje dzieci i wrócić do laboratorium.

Biedak miał spokój dopiero, gdy zmarł w wieku 78 lat, wciąż z dziurą w żołądku. Kilku specjalistów skontaktowało się z rodziną, prosząc o dostęp do ciała - a przynajmniej do układu pokarmowego zmarłego.

Aby zapobiec nieautoryzowanym autopsjom, krewni św. Marcina pozostawili zwłoki wystawione na słońce, a dopiero potem zakopali je, już rozłożone, w tajnym miejscu. To właśnie nazywamy obsesją nauki!

***

Czy znasz biuletyn Mega Curioso? Co tydzień produkujemy ekskluzywne treści dla miłośników największych osobliwości i dziwactw tego wielkiego świata! Zarejestruj swój adres e-mail i nie przegap tego sposobu na pozostanie w kontakcie!